Poczułem, że coś po mnie chodzi. Otworzyłem leniwie jedno oko. Ujrzałem wiewiórkę, która patrzała się na mnie w dziwny sposób, konsumując małego żołędzia. Przeciągnąłem się, głośno ziewając i rozejrzałem się dookoła. W tym momencie dopiero zdałem sobie sprawę, że wciąż jestem w tym lesie. Poderwałem się do góry, ale za chwile z powrotem opadłem na ziemię. Moja kostka była w fatalnym stanie. Cała spuchnięta i sina. Zajrzałem do do plecaka, który miałem przy sobie, ale niestety nie znalazłem tam niczego przydatnego. Miałem tam jedynie książkę, paczkę chusteczek, pudełko zapałek i kanapkę, na której rozwijało się nowe życie.
Przygryzłem wargi i ponownie spróbowałem wstać. Sprawiło mi to ogromny ból, ale nie miałem zamiaru siedzieć tutaj bezczynnie, bo kto wie, co czai się w tym lesie. Po za tym jestem głodny, spragniony i przydałby mi się prysznic. Poruszałem się strasznie kulejąc. Każdy kolejny krok to było dla mnie coraz większe wyzwanie. Z daleka dostrzegłem dość długiego i masywnego kija. Pomyślałem, że może posłużyć mi za laskę. Okazał się bardzo przydatny. Chodziło mi się z nim o wiele lżej. Nie wiedziałem właściwie, w którą stronę mam iść. Jedynym plusem było to, że na dworze było jasno. Kierowałem się przed siebie z nadzieją, że ujrzę jakąś ulicę, samochód, domek, człowieka, cokolwiek.
Minęła godzina, a ja odnosiłem wrażenie, że chodzę w kółko. Miałem ochotę stanąć i wydrzeć się na całe gardło, bo może ktoś by mnie usłyszał i pomógł, ale bałem się, że wypłoszę jakieś zwierzęta, które nie daj boże jeszcze zrobią mi krzywdę. Przystanąłem pod jakimś drzewem. Musiałem chwilkę odsapnąć. Usłyszałem nagle jakby dźwięk jadącego samochodu. Spojrzałem przed siebie. Jakieś 200 metrów ode mnie była ulica. Od razu pokierowałem się w jej stronę. Po rozpoznaniu terenu wiedziałem już jak dojść do domu. Znajdowałam się on dość daleko od miejsca, w którym obecnie byłem. Pomyślałem, że może uda mi się złapać stopa. Właściwie to nie uśmiechał mi się ten pomysł, ale chciałem jak najszybciej dotrzeć do domu, bo jak mniemam Louis odchodzi już od zmysłów. Jak na złość żaden samochód nie chciał się zatrzymać. Pewnie gdybym był jakąś gorącą laską i świecił cyckami to zabijaliby się o to, żebym z nimi pojechał. Niestety nie jestem. W tym momencie wyglądam jak chodzące siedem nieszczęść.
Zrezygnowałem z czekania na darmową podwózkę i postanowiłem sam pokonać dystans, który dzielił mnie od tego lasu do domu. Droga dłużyła mi się niemiłosiernie. Po kilkugodzinnej męczarni wreszcie stanąłem na przeciwko mojego mieszkania. Odetchnąłem z ulgą. Ruszyłem w stronę drzwi i zauważyłem, że Lou odsłonił firankę i właśnie spojrzał przez okno. Trzymał w ręce szklankę i gdy mnie zobaczył to wypadła mu z rąk. Za chwilę drzwi się otworzyły, a w moją stronę biegł Lou.
- Harry! - przytulił mnie mocno. - Ty idioto! - dostałem od niego po głowie.
- Cóż za miłe powitanie. - przewróciłem oczami.
- Martwiłem się o Ciebie! Odchodziłem tutaj od zmysłów! Gdzie ty się do cholery podziewałeś?! Myślałem, że coś Ci się stało! Już nawet zgłosiłem na policję Twoje zaginięcie! Nawet nie masz pojęcia jakiego wielkiego stracha mi napędziłeś! - wykrzykiwał z łzami w oczach.
- Spokojnie. - złapałem go za ramiona. - Wróciłem i wszystko ze mną dobrze. - spojrzałem na spuchniętą kostkę. - No prawie wszystko. - wykrzywiłem się.
Louis obejrzał uważnie spuchnięte miejsce i zdecydował, że natychmiast musimy jechać do szpitala, bo to wygląda fatalnie i jeszcze może wdać mi się jakieś zakażenie. Zaniósł mnie do samochodu, delikatnie ułożył na tylnych siedzeniach, po czym jechał przed siebie w ogóle nie patrząc na żadne znaki. Złamał chyba z 10 przepisów drogowych. W mgnieniu oka znaleźliśmy się pod szpitalem. Pomógł mi wejść do środka i lekarze od razu się mną zajęli. Opatrzyli moją kostkę i wszystkie inne rany, które powstały na moim ciele przez to przykre wydarzenie. Pozwolili mi wrócić do domu, lecz kazali oszczędzać kostkę i odpuścić sobie szkołę na co najmniej tydzień. - Ja pierdole, kolejne zaległości. - pomyślałem i ujrzałem Lou, który od razu rzucił się do mnie z milionami pytań. Gdy wyjaśniłem mu sytuację, obiecał, że również opuści szkołę na cały tydzień, by być przy mnie. Teraz jednak stanowczo zaprotestowałem. Nie może przez moją głupote ciągle opuszczać zajęć. Nie chcę, żeby to co się ze mną dzieje, wpływało na niego, więc pod żadnym pozorem mu na to nie pozwoliłem. Niechętnie, ale zgodził się jednak być obecny na lekcjach przez cały następny tydzień.
Wróciliśmy do domu. Atmosfera była nieco napięta. Wciąż miałem przed oczami Lou całującego się z tą dziewczyną. Na samą myśl o tym, czułem dziwne kłucie w sercu. Nie rozmawialiśmy ze sobą. Przebywaliśmy w różnych pomieszczeniach. Siedziałem na łóżku i gapiłem się tępo w ścianę. Miałem pod ręką paczkę chrupek. Otworzyłem je i zacząłem celować do kubeczka, który stał na moim biurku. Chodziłem z jednego końca pokoju na drugi. Położyłem się na ziemi i podrzucałem piłkę. Kompletnie nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Czułem, że potrzebna jest nam poważna i szczera rozmowa, bo inaczej takie sytuacje będą powtarzały się częściej. Otworzyłem drzwi od mojego pokoju. Ujrzałem Louisa. Patrzał na mnie oczami pełnymi smutku, po czym skierował wzrok na podłogę.
- Chcesz pogadać? - zapytałem niepewnie.
Skinął głową i wszedł do mojego pokoju. Usiadł delikatnie na łóżku. Zająłem miejsce obok niego.
- Jak się czujesz? - zapytał przerywając niezręczną ciszę.
- Bez zmian. - westchnąłem.
- Wtedy w klubie... - zaczął. - Byłem po paru głębszych, więc już nie panowałem nad tym, co robiłem.
- Nie ważne...nie musisz mi się tłumaczyć. Skoro polubiłeś tę dziewczynę to życzę wam powodzenia. - poczułem, że do oczu napływają mi łzy.
- Pojebało Cię? - zrobił wielkie oczy. - Spójrz na mnie. - złapał mnie za podbródek. - Zależy mi tylko na jednej osobie. - uśmiechnął się uroczo. - Tą osobą jesteś ty. - zamknął oczy i zaczął zbliżać się do moich ust, lecz po chwili jakby się otrząsnął i odwrócił głowę w inna stronę.
Podejrzewam, że ma do mnie uraz, dlatego że zawsze odwracałem się, gdy chciał mnie pocałować. Tym razem jednak nie miałem takiego zamiaru.
- Lou...nie wiem co powiedzieć. - położyłem rękę na jego udzie. - Mi też na Tobie zależy. - przesunąłem rękę wyżej. - Tylko nie wiem czy w taki sposób, w jaki Tobie zależy na mnie. - na twarzy Lou malował się smutek. - Proszę zrozum. Nie potrafię jeszcze określić swoich uczuć do Ciebie. Muszę sobie to wszystko przemyśleć. - objąłem go w pasie i wtuliłem głowę w jego klatkę piersiową.
Poczułem jak wplata ręce w moje włosy i bawi się moimi loczkami.
- Będę na Ciebie czekał, Harry. - wyszeptał mi do ucha po czym wstał i wyszedł z mojego pokoju.
Wlepiłem głowę w poduszkę i nakryłem się kołdrą. Próbowałem poukładać sobie w głowie te wszystkie wydarzenia. Próbowałem ogarnąć swoje uczucia do Louisa. Miałem więcej pytań niż odpowiedzi. To co działo się teraz w mojej głowie to było istne szaleństwo. Sięgnąłem po mój pamiętnik. Zacząłem czytać go od samego początku, przypominając sobie każde wydarzenie w nim opisane. Znaczna część moich wpisów dotyczyła właśnie Louisa. Nawet z pamiętnika da się wywnioskować, że to co jest między nami jest złożone i właściwie trudno to jednoznacznie określić.
Nagle ktoś zapukał w mój balkon. Wyszedłem na zewnątrz i ujrzałem Carmen.
- Jak się czujesz? - zapytała od razu.
- W porządku. - westchnąłem.
- Słyszałam o tym, co się stało. Jak przypuszczam znów będziesz musiał opuścić zajęcia w szkole? - na jej twarzy zagościł grymas.
- Niestety tak. Będziesz przynosić mi notatki? - odgarnąłem włosy z czoła.
- Jeśli chcesz to pewnie. - uśmiechnęła się promiennie.
Porozmawialiśmy jeszcze przez moment, po czym Carm odeszła, bo przyjaciółka zadzwoniła do niej i mówiła, że jest załamała się przez jakiegoś chłopaka i ktoś musi ją pocieszyć. Ah, te babskie sprawy.
Wróciłem do swojego pokoju. Wziąłem laptopa i ułożyłem się wygodnie na łóżku. Odwiedziłem strony strony typu: twitter, facebook, youtube.
Drzwi od mojego pokoju nagle się otworzyły. W nich stanął Lou.
- Zayn zaprosił nas na imprezę. - oznajmił.
- Kiedy? - zapytałem.
- Jutro. - usiadł obok mnie. - Ale raczej się na nią nie wybierzemy. - wskazał na kostkę.
- Przesadzasz, dam sobie radę. - klepnąłem go w ramię.
- Nie ma mowy, lekarz kazał Ci oszczędzać tę kostkę. - przewrócił oczami.
- Louis, proszę Cię. Nie mów mi co mam robić. Jeżeli będę chciał to pójdę na tą imprezę do Zayna. - gdy to powiedziałem, Louis spojrzał na mnie ze złością.
- A proszę bardzo! Rób sobie, co chcesz! Ale, żeby nie było...ostrzegałem Cię! - wykrzyczał i wyszedł z mojego pokoju głośno trzaskając drzwiami.
Musiałem go nieźle wkurzyć. Wiem, że to opiekuńczy chłopak i chce dla mnie jak najlepiej, ale ja sam dobrze wiem, co powinienem robić, a czego nie. Czasami mógłby pohamować swoją nadopiekuńczość, bo nie jestem już dzieckiem. Jestem dorosły i sam chce o sobie decydować.
Tak jak wczoraj mówiłem, wybrałem się na imprezę organizowaną przez Zayna. Nie pojechałem tam jednak z Lou, bo wciąż był na mnie zły, a ja nie miałem zamiaru się go prosić o podwózkę. Na szczęście przystanek autobusowy jest tuż obok mieszkania Zayna, więc nie musiałem za bardzo nadwyrężać mojej kostki. Gdy czarnowłosy zauważył, wyglądając przez okno że męczę się z chodzeniem to od razu wybiegł mi na przeciw i pomógł iść. Usiadłem na dużej kanapie w salonie. Nie było jeszcze wielu ludzi. Impreza miała rozpocząć się dopiero za 30 min. Zayn dokonywał jeszcze ostatnich poprawek. Niall rozkładał przekąski, jednocześnie podjadając, a Liam zajmował się muzyką. Po kilkunastu minutach dołączył do nas również Lou. Usiadł na kanapie na przeciwko mnie i na jego twarzy malowała się wyraźna złość.
- Wyczuwam napiętą atmosferę. - stwierdził Niall, po czym potknął się o dywan i wysypał cała zawartość miski.
- Ale z Ciebie niezdara. - wstałem z trudem i pomogłem mu posprzątać.
- A więc co się takiego stało? Lou wygląda na wkurzonego. - zapytał dyskretnie Niall.
- Ah to nic takiego...taka mała sprzeczka. - oznajmiłem i usiadłem z powrotem na kanapę.
Ludzie zaczęli się zbierać. Większość z tych osób była mi znajoma, więc czułem się dość dobrze w tym towarzystwie. W tłumie wypatrzyłem Carmen, która od razu gdy mnie zobaczyła, usiadła obok mnie.
- Co ty tutaj robisz? Nie powinieneś teraz leżeć w łóżku? - wskazała na kostkę.
- Nie przejmuj się. Nic mi nie będzie. - wysiliłem się na uśmiech.
- A gdzie jest Louis? Zazwyczaj nie odstępuje Cię na krok. - zapytała, sącząc drinka.
- Mieliśmy małą sprzeczkę.
- Rozumiem. - kiwnęła głową. - Skoro nie możesz tańczyć, to ja będę siedzieć tutaj z Tobą i dotrzymywać Ci towarzystwa. - wyszczerzyła rząd białych zębów.
- To miło z Twojej strony. - odwzajemniłem uśmiech.
Wypiłem kilka drinków. Atmosfera zrobiła się luźniejsza. Nasze rozmowy zeszły na zupełnie inne tematy. Jak to po alkoholu bywa, szczególnie, że ja akurat mam do takich rzeczy słąbą głowę. Przestałem nawet odczuwać ból kostki, więc postanowiłem trochę pobujać się na parkiecie w towarzystwie Carm. Najpierw tańczyliśmy w rytm dość rytmicznych i skocznych piosenek. Później jednak z głośników wydobył się dźwięk piosenki, która zdecydowanie nadawała się do tańca przytulanego. Złapałem więc Carmen w talli, a ona oplotła swoje ręce wokół mojej szyi. Zaczęliśmy bujać się powoli i robić małe kroczki w kółko. Z każdą sekundą nasze ciała coraz bardziej się do siebie przybliżały. Muszę przyznać, że ogarniało mnie dziwne uczucie. Nie wiem jak to określić, ale nie należało to do przyjemnych uczuć.
Potem znów zaczęła się seria szybkiej i tanecznej muzyki, więc wywijałem na parkiecie. W tłumie dostrzegłem Lou, który stał pod ścianą i wpatrywał się tępo w przestrzeń. Przez moment zrobiło mi się smutno, ale za chwile Carmen zaczęła mi o czymś opowiadać i zapomniałem zupełnie o Louisie.
Po dwóch godzinach imprezy, w powietrzu unosił się już tylko zapach wódki i wymiotów. Niektórzy balowali, a niektórzy już odpadli i leżeli w pomieszczeniu, które Zayn wcześniej przygotował. Nie mam pojęcia, co mi odbiło, ale nagle zacząłem się rozbierać. Zdjąłem z siebie marynarkę. Potem moją przepoconą bluzkę, którą rzuciłem prosto w twarz Carmen. Ludzie zaczęli gwizdać i jeszcze kusić mnie do tego, żebym kontynuował mój pseudo striptiz. Nie minęła nawet minuta, a ja już paradowałem z przyrodzeniem dyndającym sobie swobodnie między moimi nogami. Usadziłem Carmen na kanapie i zacząłem machać jej penisem przed twarzą. Ona jakoś nie protestowała, tylko się jeszcze z tego cieszyła. Później wybiegłem na dwór i biegałem jak opętany po podwórku Zayna. Liam wyglądał przez okno i darł się na mnie, że mnie pojebało i mam się natychmiast ubrać. Ja jednak nie posłuchałem go, tylko kontynuowałem bieg. Za chwile jednak tego pożałowałem. Nie zauważyłem wielkiego kamienia i potknąłem się o niego, upadając wprost na bolącą kostkę. Wtedy dopiero poczułem prawdziwy ból. Skuliłem się na ziemi i ledwo powstrzymywałem łzy. Poczułem, że ktoś podnosi mnie. To był Louis. Ułożył mnie na tylnym siedzeniu samochodu, zabrał z domu Zayna moje rzeczy i od razu pojechaliśmy jak przypuszczam do naszego mieszkania.
Byłem tak potwornie schlany, że nie mogłem już normalnie mówić, tylko bełkotałem. Pamiętam, że Lou ubrał mnie w piżamę, a potem zaniósł mnie do mojego pokoju i ułożył na łóżku. Wyciągnął podręczną apteczkę i oczyścił kolejne rany, powstałe na mojej kostce, po czym zabandażował ją bandażem elastycznym. Od razu zaczęło mnie mniej boleć.
- Ostrzegałem Cię, żebyś nie szedł na tą imprezę...ale oczywiście mnie nie posłuchałeś...teraz będziesz musiał pocierpieć. - westchnął głośno, ale ja i tak nie byłem w stanie niczego sensownego mu odpowiedzieć
Z racji tego, że co chwile wymiotowałem, Lou czuwał przy mnie całą noc, nie pozwalając mi się udusić. Byłem skończonym idiotom, że go wtedy nie posłuchałem. Obiecuję sobie, że to już nigdy więcej się nie powtórzy. On chyba rzeczywiście wie, co jest dla mnie najlepsze.
Wiem, że ten rozdział jest jakiś z dupy, ale dużo osób domagało się nowego i na prawdę starałam się napisać dla Was coś sensownego, ale mam jakąś jebaną blokadę. :<
Wybaczcie.
Męczyłam ten rozdział od wczoraj, ale co chwile coś mnie rozpraszało. Zbyt dużo rzeczy się wczoraj działo. ;d
Postaram się, żeby następny rozdział był lepszy od tego.
Mam nadzieję, że do tego czasu ta blokada zniknie.
Mimo wszystko czekam na wasze opinie. :)
Pozdrawiam i do następnego. ♥
PS. MARTYNA MASZ SWOJEGO NAGIEGO HAROLDA. XD
50 komentarze:
Omomomo <33 Milordzie wyczuwam, że Hazza ma za słabą głowę na takie imprezowanie. Podoooba mi się ♥
Tylko niech pamięta o oddychaniu xD , bo to bylo dobre . Biedny Harry . na pewno go bolało ;( , Tylko po co oni się kłócili , i dlaczego Hazza nie posłuchał Louisa . ?
next!
next
next
next
next
next
next
błagam cie next!
ŚWIETNY JAK ZAWSZE!! ale jestem rozczarowana, za mało zboczonych rzeczy tutaj jest! najlepsze były pierwsze 3 rozdziały!!
polubcie > http://www.facebook.com/pages/Just-Stop-for-a-Minute-Smile/114085878716563
Cudowne, ale zgadzam się z poprzednikiem. więcej zbliżeń i czułości :3 niech oni się wreszcie pogodzą <3 next!
więcej czułości i zboczonego Larry'ego Stylinsona ! :d
Lubię Twoje rozdziały " z dupy ". Powinnaś więcej takich pisać. :O
Czekam, aż coś się więcej między nimi wydarzy, wiesz. :D
< 3
Fajny blog:) zgadzam sie z poprzedniczkami - wiecej zbliżeń :) jakbyś mogla mnie informowac o kolejnych rozdzialach @loves_Ania i zapraszam do siebie też www.1-thing-can-change-a-direction-of-life.blog.onet.pl
JEBŁAM, Harold wywijający kutafonem. Coś pięknego. xDD
JAK DLA MNIE, TO POWINNAŚ PISAĆ MIN. 1 ROZDZIAŁ DZIENNIE... I JEŚLI TO JEST DO DUPY, TO JA JESTEM HARRY xD
''oznajmiłem i usiadłem z potworem na kanapę.''
Jakim potworem!? :O ahahhaah
Czekam na kolejny :)
uwielbiam Cię! :)
szczerze chyba najlepsze opowiadanie, jakie czytałam. :D
już nie mogę się doczekać następnego rozdziału, oby był jak najszybciej.
(hahaha + poproszę więcej nagiego Harolda :D)
a ja zgadzam się z poprzedniczkami i proszę o to żeby się pogodzili i duuużo czułości. :3 a to żebyś pisała minimum 1 rozdział dziennie to na serio bardzo dobry pomysł.. hahah. kocham Twojego bloga ;* pisz szybkoo!
Nosz kuwa! :D
Agata! Czemu mi to robisz?! :D
Ja chcę już następny! :C
Super odcinek ! :D Ne mogę doczekać się nexta <3
I_Love_Harry_
AAAA, lubię to. Poproszę o więcej! <3
Proszę o następny jak najszybciej
heej! dzisiaj zaczęłam czytać Twojego bloga i jest poprostu super! dodaj jak najszybciej kolejny rozdział bo mnie ciekawość zżera czy sie pogodzą i czy się "ogarną" ogólnie :D
pozdrawiam :)
CHCESZ KOMENTARZY?! PROSZE BARDZO!
Pomimo tego, ze już to komentowałam to skomentuje jeszcze raz...
Twoje opowiadanie jest ZAJEBISTE i ZAWSZE z utęsknieniem czekam na kolejny rozdział, a mam tylko dwa takie opowiadani (dobra, może 3 xD) i jeżeli nie dodasz jak najszybciej rozdziału to Ci nakopie do (no tu sobie dopowiedz xD)
xoxo, Gossip Girl <3
błagaam. dodaj jak najszybciej. to jest ZAYEBISTE!. i love it.
czekam na next. :]
i zapraszam do mnie http://www.caroots.blogspot.com/ . :))
Tyyyy Łomie , nie zauważyłam , że o mnie w PS napisałaś O.o Ale ja Ci już pisałam , że się tym Haroldem jaram i dziękowałam Ci też , więc jest OK XD Łejt e minyt , pocisnę trochę komentarzy , żeby więcej było XD
@Maciaaakk99
NIE WIEM CZY WIESZ, ALE CIĄGLE CZEKAM NA NASTĘPNY ROOOOZDZIAŁ XD
Uwielbiam twojego blooga , dajesz następny rozdział :D
Dodawaj szybciej następny. Już się doczekać nie mogę :D
ooooo kurde :D pierwszy7 raz czytam takiego bloga :D na prawde wychodzi Ci to pisanie, i fajnie jakby Hazza z Louisem byli razem ! ♥
@kate9924_ mozesz mnie powiadamiac o nowych postach ;*
łoooooooooooooooooooooooooooooo super x3333333 nast prosze x 3333333333
GEJEEEEEEEE KURWA
fanka one direction
zrób ich wreszcie razem, chcę następny
@kacuucha
booooooże ! zajebisty :D dodaj następny szybko :) <3
świetny jest ten blog, chyba najlepszy jaki czytam, czekam na następny rozdział :)
owwwwww!
ja już che nn!
pisz już kolejny! <333
OHOHOHOHOHOHOHOHOHOHOHOHO.
Agaaaataaa pisajta ! :D
Larry Stylinson .<3
DAWAJ NASTĘPNY !
next next next
@kate9924_
chcemy następny ohh Harry i Louis ! :DDD
prosze daj nastepny!
uwielbiam tego bloga (; xxxxxx
koleżanka mi powiedziała że jest taki blog i na prawde super x33333 gejki małe x3333333
kidy nastepny ?
OMG już początek z wiewiórką mnie zmiażdżył XD Zaczęłam się lać jak debil ;d Potem się trochę uspokoiło... Zrobiło lekko dramatycznie... A przy końcówce to już wgl leżałam XD Nagi Hazza ;d ME GUSTA LOL XD
Czekam na następny! <3
[save-your-heart-tonight.blogspot.com]
nie wiem czemu, ale jakoś nie lubię postaci Carmen. i denerwuje mnie to, że podrywa Harry'ego. HARRY JEST LOUISA do cholery ! :)
P.S KOCHAM tego bloga <3
Też nie lubię Carmen ;d Blog oczywiście zajebiaszczy ;d
super tu u Ciebie :)
Prześlij komentarz