Dziś będzie mój pierwszy dzień w szkole. Przeprowadziłem się tutaj przed wakacjami. Mieszkam tu tak krótko, a już zdążyłem znaleźć przyjaciół. Połączyła nas pasja do muzyki. W niedalekiej przyszłości mamy zamiar stworzyć własny zespół. Kto wie...może kiedyś usłyszy o nas świat.
- Harry! - usłyszałem głos Lou, który wybudził mnie z pięknego snu.
- Daj mi spać... - mówiłem moim porannym głosem.
- Nie ma mowy! Spóźnisz się do szkoły. - szarpał mnie.
- Jeszcze 5 minut. - nakryłem się kołdrą.
- Nie ma takiej opcji! - zepchnął mnie z łóżka.
Czasami zastanawiam się czemu z nim mieszkam, ale potem przypominam sobie, że tylko on chciał przyjąć mnie pod swój dach, gdy nie mogłem znaleźć sobie żadnego mieszkania. Musiałem wyjechać z mojego rodzinnego miasta, dlatego że nie było w nim żadnego liceum, w którym mógłby rozwijać swoje zdolności muzyczne. Bardzo chciałem kształcić się w tym kierunku, więc postanowiłem wyjechać. Nie chciałem zamieszkać w akademiku, bo zbyt dużo nieciekawych rzeczy słyszałem na ich temat, więc szukałem mieszkania do wynajęcia. I tak właśnie znalazłem się tutaj.
- Przyszykuj się, a ja przyniosę Ci śniadanie. - uśmiechnął się i wyszedł z mojego pokoju.
Podszedłem do lustra. Wziąłem do ręki szczotkę i zacząłem rozczesywać moje bujne loki. Pomachałem nimi na wszystkie strony i fryzura ułożona. Ubrałem się w wcześniej przygotowane ubrania. To rozpoczęcie roku, więc musiałem ubrać się na galowo. Nienawidzę tego stylu, ale jak trzeba to trzeba. Usiadłem na łóżku i zacząłem głośno ziewać. Wykorzystałem to, że nie ma w pobliżu Lou i postanowiłem się jeszcze chwile zdrzemnąć. Nie trwało to długo, bo usłyszałem dźwięk otwierających się drzwi. Momentalnie poderwałem się do góry.
- Śniadanie do łóżka. - wyszczerzył się Louis kładąc mi na kolana tacę z jedzeniem, które swoją drogą wyglądało bardzo apetycznie.
- Dziękuję. - odwzajemniłem uśmiech i od razu wziąłem się za jedzenie kanapek. Lou usiadł obok mnie i uważnie mi się przyglądał.
- Smakuje Ci? - zapytał.
- Oczywiście. - mówiłem z pełną buzią.
- Najpierw przeżuj, potem mów, głuptasie. - pogłaskał mnie po włosach.
Skończyłem posiłek, a na zegarze wybiła godzina 8.30. O 9.00 jest ropoczęcie, więc postanowiliśmy, że już czas się zbierać. Poszliśmy do garażu. Lou wyprowadził samochód. Usiadłem na przednim siedzeniu.
- Zapnij pasy. - przypomniał mi.
Przewróciłem oczami i wykonałem polecenie. Czasami mam wrażenie, że on zachowuje się jak moja matka. Fakt...dba o mnie niesamowicie, chociaż nie musi, bo jesteśmy tylko współlokatorami, ale niektóre rzeczy mogłby sobie darować.
Dotarliśmy na miejsce. Szkoła była na prawdę duża i z zewnątrz wyglądała na bardzo nowoczesną. Rozpoczęcie roku szkolnego miało odbyć się na boisku szkolnym. Wkroczyliśmy na jego teren i nadszedł czas na to, żebym rozdzielił się z Lou. Niestety jesteśmy z różnych roczników, więc to było nie możliwe, abyśmy byli razem w klasie.
- Harry! - usłyszałem znany mi, dziewczęcy głos.
- Cześć Carmen. - pomachałem jej.
- Jesteśmy razem w klasie, wiesz? Ty, Emily i ja. - uśmiechnęła się pormiennie.
- To świetnie! - odwzajemniłem uśmiech, a Carmen złapała mnie za rękę i pokierowaliśmy się w stronę naszej klasy.
Moje pierwsze wrażenie nie było najlepsze. Dziewczyny wyglądały na zarozumiałe, a kolesie jakby wszyscy razem coś ćpali. No, ale nie należy oceniać książki po okładce. Rozpoczął się apel. Był strasznie nudny. Opierałem się o Carmen i prawie tam zasnąłem. Kiedy się skończył to wszyscy pokierowaliśmy się do naszych sal. Tam pani zaczęła sprawdzać obecność. Doszła do chłopaka o imieniu Justin i okazało się, że jako jedyny nie dotarł. Wychowawczyi podała nam plan lekcji na cały tydzień. Swoją drogą wydawała się na prawdę miłą i pozytywną osobą. Mieliśmy trochę czasu, żeby zapoznać się z nowymi osobami. Tak jak mówiłem, dziewczyny były strasznie zarozumiałe i puste, ale kolesie? Okazali się na prawdę w porządku. Od razu przyjęli mnie do swojej paczki. Nagle drzwi od naszej sali lekcyjnej się otworzyły, a w nich stał średniego wzrostu chłopak o brązowych włosach, czekoladowych oczach i na prawdę zajebistym stylu. Za nim stał wysoki i dość gruby, czarnoskóry mężczyzna. Jakby jego ochroniarz? Dziewczyny z mojej klasy, gdy go zobaczyły to zaczęły przeraźliwie piszczeć. Zastanawiałem się dlaczego. Przecież w tym chłopaku nie ma nic specjalnego.
- Przepraszam za spóźnienie. - przemówił.
- Spóźnienie? - pani Anna zaśmiała się. - Żartujesz sobie ze mnie? - podeszła do niego. - Jesteś Justin, tak? - zapytała.
- Zgadza się. - puśił jej oczko.
- To, że jesteś gwiazdą nie zwalnia Cię od obowiązków ucznia. - spojrzała na niego surowym wzrokiem. - Podejdź to mojego biurka, podam Ci plan lekcji. - dodała.
- Co to za jeden? - zwróciłem się do kumpli z klasy.
- To ty nie wiesz? - zaśmiał się Michael. - Pierdolony Justinek Bieberek, pseudo gwiazda popu, król wszystkich pustych idiotek. - spojrzał na dziewczyny.
- Justin Bieber...Justin Bieber... - mówiłem do siebie pod nosem.
Nagle mnie olśniło. Słyszałem jego piosenki miliony razy w TV, widziałem z nim nawet wywiady, więc czemu go nie skojarzyłem? W sumie trochę się zmienił.
- Co on właściwie robi w publicznym liceum? - zapytałem zdziwiony.
- Z tego, co słyszałem to chciał żyć jak normalny nastolatek, dlatego się tu zapisał. - Adam przewrócił oczami.
- Rozumiem. - spojrzałem w jego stronę i zmierzyłem go. Nie wydawał się zbyt miłą osobą.
- Harry, chciałbyś się dzisiaj spotkać? - podeszła do mnie Carmen.
- Hm...czemu nie. - podrapałem się po głowie.
- Wpadnę do Ciebie o 15, zgadzasz się? - posłała mi zalotne spojrzenie.
- Pewnie.
Nasza lekcja zapoznawcza się skończyła. Teraz musiałem znaleźć Lou, bo mieliśmy przecież razem wrócić do domu. Wyszedłem ze szkoły, a on czekał na mnie przy drzwiach.
- Harry! - rzucił się na mnie i zaczął mnie ściskać.
- Uspokój się. - lekko go odepchnąłem.
- Czekam tu na Ciebie od 30 minut, usychałem z tęsknoty. - zrobił smutną minkę.
- Niepotrzebnie. Już jestem. - przytuliłem się do niego.
Szliśmy tak objęci do jego samochodu, w którym siedzieli już Liam, Zayn i Niall. Weszliśmy do środka, a kumple wyskoczyli do mnie z pretensjami.
- Wreszcie raczyłeś przyjść. - mówił oburzony Liam.
- Ile można na Ciebie czekać? - Niall przewrócił oczami.
- Wybaczcie, paróweczki. - wytknąłem język.
Lou zaprosił wszystkich do naszego domu. Jak zwykle spotykaliśmy się u nas.
- Co wy na to, żebyśmy trochę poćwiczyli nasze zdolności muzyczne? - zaproponował mój najlepszy przyjaciel.
- Oczywiście! - odpowiedzieliśmy równo.
Mieliśmy w naszej sali dyskotekowej wielkie głośniki i sprzęt do karaoke. Właśnie tam spędziliśmy połowę naszych wakacji. Śpiewaliśmy covery do znanych piosenek, a także napisaliśmy kilka swoich. Mam nadzieję, że kiedyś ujrzą one światło dzienne, bo teraz niestety nie mają jak. Nie stać nas na sprzęt do nagrywania. Gdy już zaczęliśmy śpiewać to straciliśmy zupełnie rachubę czasu. To zawsze sprawiało nam taką radość, że nie mogliśmy się od tego oderwać. Nagle rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Lou wyłączył na chwilę sprzęt i poszedł na górę. Gdy wrócił to razem z nim przyszła Carmen.
- Zapomniałeś o spotkaniu, tak? - zwróciła się do mnie.
- Przepraszam! - podszedłem do niej. - Na prawdę wyleciało mi z głowy. - postukałem się po głowie.
Louis najpierw zmierzył mnie wzrokiem, a potem Carmen i stwierdził, że możemy iść i mamy sobie nie przeszkadzać. Z tonu jego głosu wyczułem, że się lekko zirytował. Przejdzie mu. Pobędę z Carm godzinkę, dwie i wrócę do nich.
- To gdzie chcesz iść? - zapytałem.
- Może zostaniemy u Ciebie? - zaczęła jeździć palcem po mojej klatce piersiowej.
- Jak uważasz. Chodźmy do mojego pokoju.
Pokierowaliśmy się do mojego królestwa. Panował tam lekki bałagan, ale nie przygotowałem się na goszczenie kogoś.
- I co teraz? - zapytałem włączając muzykę.
- Może to? - Carmen podeszła do mnie, przyparła mnie do ściany, przygryzła dolną wargę i zaczęła się do mnie niebezpiecznie przybliżać.
- Co ty-
- Nic nie mów. - przyłożyła palec do moich ust.
Nie wiedziałem za bardzo, co mam zrobić i jakie są jej zamiary. Nigdy nie byłem w takiej sytuacji z żadną dziewczyną. Czy powinienem ją odepchnąć? - zapytałem sam siebie.
- CHCECIE MONTE?! - drzwi od mojego pokoju się otworzyły, a w nich stał Lou wymachując Monte.
Carmen natychmiast ode mnie odskoczyła i spojrzała na niego takim wzrokiem, jakby chciała wymordować mu całą rodzinę.
Lou chyba mało to obchodziło, bo podszedł do mnie i zapakował mi do buźki wielką łyżkę tego serka, a potem kolejną i kolejną. Miałem całą brudną twarz. Gdy to zauważył to wziął chusteczkę i zaczął mnie nią dokładnie wycierać. Carmen stała obok i przyglądała się temu co robił z gniewną miną.
- Widzisz...był głodny. Ja zawsze wiem, czego on chce. - spojrzał na nią z cwaniackim uśmieszkiem.
- Sądzę, że wolałby, żebym to ja go nakarmiła, co nie? - zwróciła się do mnie.
- Ja-
- Chyba nie wiesz co mówisz. - wtrącił mi się w słowo Lou. - To zawsze ja go karmie. Hazziątko kocha moją kuchnię. - puścił mi oczko.
- Zachowujesz się jakbyś był zazdrosny. - przewróciła oczami.
- Wydaje Ci się. - machnął ręką. - Po prostu daje Ci do zrozumienia, kto tu rządzi. - pocałował mnie w policzek, po czym wyszedł z mojego pokoju skoczynym krokiem.
Carmen patrzała na mnie z dziwną miną. Nie wiedziałem, co mam jej teraz w sumie powiedzieć i jak to wytłumaczyć.
- Nawet nie chcę wiedzieć. - usiadła zrezygnowana na łóżku.
- To nie tak jak myślisz. - usiadłem obok niej. - Lou po prostu się o mnie martwi. Jest dla mnie takim zastępstwem matki, czasami przesadza, ale to na prawdę świetny przyjaciel. - uśmiechnąłem się pod nosem.
- Przyjaciel? Czy aby na pewno, tylko przyjaciel?
- Oczywiście. - podrapałem się po głowie. - Jak możesz myśleć inaczej? - zapytałem.
- Nie ważne. Na mnie już czas. - przytuliła mnie. - Do zobaczenia jutro w szkole. - pomachała mi i wyszła.
Skoro Carmen sobie poszła to mogłem wrócić do chłopaków. Oni wciąż ćwiczyli. Nie zdążyłem jeszcze wejść do środka, a Lou już biegł do mnie, rozchylając ramiona.
- Wróciłeś! - uśmiechnął się słodko.
- No jasne. - pogłaskałem go po ramieniu.
Znów wszyscy zatraciliśmy się w muzyce na kilka dobrych godzin. Nawet nie zauważyliśmy jak się ściemniło.
- No to my będziemy się zbierać. - zakomunikował Zayn.
- Spoko. Do zobaczenia jutro w szkole. - przytuliłem się z każdym z nich na pożegnanie.
Zostałem więc sam z Lou. Poszliśmy do kuchni, a mój przyjaciel zaczął przygotować nam kolację. Zrobił pyszne tosty z serem, polane ketchupem. Zjadłem wszystko ze smakiem i poszedłem do dużego pokoju. Włączyłem nasz ogromny telewizor plazmowy i oglądałem jakiś program przyrodniczy. Za chwilę dołączył się do mnie Lou. Usiadł blisko mnie, a ja położyłem mu głowę na ramieniu i objąłem go. Siedzieliśmy tak przez jakiś czas, aż poczułem się senny. Przeniosłem więc głowę na jego kolana, na których kochałem leżeć.
- Jesteś zmęczony? - zapytał.
- Troszkę. - ziwenąłem.
- Prześpij się.
- Tak zrobię. - odwróciłem się na prawy bok.
- Słodkich snów. - powiedział Lou, po czym pocałował mnie we włosy. Czułem przez sen jak ciągle się nimi bawił. To takie przyjemne uczucię. Lubię, gdy to robi.
Obudziłem się już w swoim łóżku, a obok mnie słodko chrapał Lou. Przysunąłem się do niego najbliżej jak mogłem. Chciałem czuć ciepło jego ciała. Czułem się tak bezpiecznie. Zasnąłem jak małe dziecko.
Rano obudził mnie ból brzucha. Wybiegłem z łóżka do łazienki. Wymiotowałem dalej niż widziałem.
- Boże, co Ci jest? - zaraz za mną pobiegł Lou.
Nie byłem nawet w stanie nic do niego powiedzieć, bo wylatywalo ze mnie wszystko, co jadłem przez ostatni tydzień. Dopiero po kilkunastu minutach wymioty ustały. Usiadłem obok kibelka. Byłem wyczerpany i miałem łzy w oczach.
- Zostajemy dzisiaj w domu. - stwierdził Lou.
- Jak to zostajemy? - przetarłem oczy.
- Nie możesz przecież zostać sam. Muszę Cię teraz mieć na oku. - pomógł mi wstać i zaprowadził mnie prosto do łóżka. - Zaraz przyniosę termometr. Sprawdzimy czy masz gorączkę. - dodał i wyszedł z pokoju.
Po chwili wrócił i włożył mi termometr do buzi. Usiadł obok mnie i gładził mnie po włosach. Po chwili okazało się, że mam stan pogorączkowy. Lou przeszukał pól domu, żeby znaleźć jakieś tabletki na zbicie gorączki, robił mi zimne okłady, ogólnie cały czas latał wokół mnie. Nie wiem, co ja bym zrobił bez tego chłopaka.
Wybiła godzina 15. Gorączka ustąpiła, ale wciąż czułem się wyczerpany. Nagle usłyszałem dźwięk dzwonka do drzwi, Lou poszedł sprawdzić, kto to. Gdy wrócił na jego twarzy zagościł grymas.
- Kto to był? - zapytałem.
- Nikt taki. - machnął ręką.
- Sądząc po Twojej minie...
- To była Carmen. - przerwał mi.
- Dlaczego jej nie wpuściłeś? - spojrzałem na niego wykrzywiając się.
- Masz odpoczywać! - powiedział stanowczo.
- Ktoś tutaj jest zazdrosny. - wytargałem Lou za policzek.
- Wcale nie. - zarumienił się.
- Widzę to w Twoich oczach.
Po tych słowach Louis rzucił się na mnie i zaczął targać mnie lekko za włoski. Ja natomiast zacząłem go łaskotać. Doskonale znam wszystkie jego słabe punkty. Po chwili Lou leżał na ziemi i śmiał się przez krzyk. Usiadłem na nim okrakiem i ograniczyłem jego ruchy.
- I co teraz? - pochyliłem się nad nim.
- Może to. - musnął lekko mój policzek po czym zszedł niżej i lizał mnie po szyi. Poczułem się dziwnie, ale jednocześnie tak przyjemnie. Rozluźniłem się. Louis skorzystał z okazji i wyrwał się.
- Wiedziałem, że zmiękniesz. - wytknął język.
- Zrobiłeś to specjalnie! - krzyknąłem.
- Może tak, może nie. - rzucił się na łóżko. - Chodź, znajdzie się miejsce i dla Ciebie. - dodał.
Ułożyłem się obok niego. Patrzeliśmy sobie głęboko w oczy. Louis objął mnie i zjechał ręką na mój pośladek.
- Jesteś taki seksowny. - wyszeptał mi do ucha i klepnął mnie z całej siły.
Poczułem, że na mojej twarzy pojawiły się dwa rumieńce, więc odwróciłem się do niego plecami, twierdząc, że jestem zmęczony i chcę się przespać. Tak też zrobiłem. Ostatnie, co pamiętam przed snem to to, że Lou objął mnie od tyłu i włożył mi rękę pod koszulkę, jednocześnie masując mnie po klatce piersiowej. Mógłbym zawsze tak zasypiać, ale czy to nie jest trochę dziwne?
Jest i pierwszy rozdział. :)
Totalnie nie mam doświadczenia w pisaniu tego typu opowiadań, więc nie wiem czy dobrze to robię, czy źle.
Zależy mi na waszej opinii na ten temat. :D
Czekam na jakieś komentarze i byłoby mi miło, gdybyście dodawali się do obserwujących bloga. :)
Pozdrawiam i do następnego! :) ♥
31 komentarze:
Rozdział jest świetny. <3
http://forever-young1d.blog.onet.pl/ : )
świetny po prostu !!
- CHCECIE MONTE?! - drzwi od mojego pokoju się otworzyły, a w nich stał Lou wymachując Monte.
Rozwaliło mnie to, haha :D
Mi się podoba, zobaczymy co będzie dalej ;>
o matko ;o rozwalił mnie ten rozdział. naprawde z otwartą buzią siedzę xd lubie to xd
Strasznie podoba mi się ta zazdrość Louisa w stosunku do Harry'ego. :D W ogóle ciekawie opisałaś tą ich zażyłość. Jestem ciekawa co wydarzy się dalej :) [help-me-see]
kocham cie *__* nie no ty po prostu jebiesz system hahaha :D zajebiste to jest!!
btw. rozwaliło mnie "Pierdolony Justinek Bieberek, pseudo gwiazda popu, król wszystkich pustych idiotek."
i "Wybaczcie, paróweczki."
ale najbardziej "CHCECIE MONTE?!"
hahaha,zajebiste jest to opowiadanie! ;D czekam na więcej ;D [btr-here-with-me]
@Kramel97
Taaa.. Moment z Monte najlepszy, hahaha. ;D
Zapowiada się ciekawie. Lubię tego typu opowiadania, więc z niecierpliwością czekam na więcej. ;)
PARÓWECZKO:*
hahahahha pięęękneę ; ddd
loooooooooooooofam to < 3333333
dodawaj już następny rozdziałeeek ; ddd
cudowny rozdział ! :D
hahaha ;d czekam na następny. ;)
Świetny. Larry < 33 Bardzo podoba mi się Twój blog. informuj mnie @Annloves1Dx ( kiedyś @AnnlovesHStyles ) Na pewno mnie kojarzysz ; ]
Pisz kolejny! <3
super rozdział :D z tego 'chcecie monto' to sie z 10min ryłam :P haha Informuj mnie o NN na --> @iQueenBieber
W opisie "O MNIE" masz błąd. Powinno być "I'm just AN ordinary girl." ;)
Kiedy kolejny?
naprawde fajny rozdział.
szczególnie 'chcecie monte?'
to mnie po prostu rozwaliło.
jestem ciekawa dalszych części. :)
kocham. <33
zajebiste ! jezus :o mam nadzieje, że szybko dodasz następny. ;p
tym czasem zapraszam do mnie ! mam nadzieje, że spodoba Ci się równie bardzo co mi twój. :D
http://holidayinusa1d.blogspot.com/
pisz szybko kolejną część ;*****
jebłam :D "Wybaczcie, paróweczki" najlepsze haha :D
Informuj mnie o nn jak możesz :D z ciekawością bd czekała na next :D
@CarrieOfficial_
Ty moja paróweczko ; **
haahhaaa .
Kocham to <3
ale z nich gejuszki xDD
nononono ; D
♥
CHCECIE MONTE?!
AHahah kochm :D
masakrycznie nudny. chłopaki wgl nie zachowywali się naturalnie, parę wątków było bez sensu... z tym rzyganiem też. dobra, już nawet nie chce mi się wytykać wszystkich minusów... -.- dziewczyny tam na górze - lepiej przerzućcie się na inne blogi, które są bardziej wartościowe i opowiadają lepsze historie, bo ta tutaj jest głupia.
z pozdrowieniami, hejter, którego pewnie zaraz zjedziecie, najarane fanki tego dziwnego bloga.
Fajne :d troche dziwne zachowują się jak homo :) zaciesz mi z mordki Nie schodzi. Www-onedirectionismylove.blogspot.com zapraszam.
dopiero zaczęłam czytać, ale ty nie wyobrażasz sobie, jak ja kocham tego bloga! <3
Kocham Cię i twoje opowiadania ♥
Boże jakie to zajebiste!! Najlepsze opowiadanie jakie czytałam! Na prawdę umiesz pisać ;)
zajebiste msz zdolnośći dziewczyno
Jesteś zajebista ! Już Cię Kocham !! ;*
Ciekawie sie zaczyna .
Nie chcę pisać słabej opini, pinieważ sama nie piszę najlepiej. Tak jak to napisałaś widać, że nie jesteś najlepsza w pisaniu tego typu opowiadań. Mimo wszystko historia jaką wymyśliłaś wydaje mi się bardzo ciekawa i będę czytać dalej :)
Prześlij komentarz